Botswana znosi zakaz polowań na słonie

Pod koniec zeszłego tygodnia w sieci zawrzało. Pojawiła się bowiem długo wyczekiwana decyzja, o której już od roku mówiło się w kuluarach – Botswana przywraca polowania komercyjne na słonie. Dla jednych to szok, a dla drugich – naturalne następstwo tego, co się dzieje w dolinie Okawango.

Przypomnijmy, że w obliczu medialnych antyłowieckich happeningów po strzeleniu lwa Cecila kraje południowej Afryki jeden po drugim zaczęły się zastanawiać nad wstrzymaniem odstrzałów komercyjnych. W 2014 r. Botswana, mająca najliczniejszą na Czarnym Lądzie populację słoni, zdecydowała się zablokować polowania na ten gatunek. Wywołało to szok u znawców tematu, ponieważ ten kraj nazywano bijącym sercem wielkiej czwórki, do której należą także RPA, Namibia oraz Zimbabwe. Ten bardzo dziki, niesamowicie malowniczy kraj położony w delcie rzeki Okawango od zawsze stanowił ostoję licznie występujących przedstawicieli afrykańskiej wielkiej piątki.

Jak się można było spodziewać, już kilka miesięcy po rezygnacji z polowań komercyjnych Botswana zaczęła się mierzyć z ogromnym problemem kłusownictwa. Okazało się, że pieniądze, które idą za odstrzałem komercyjnym, pozwalają na dużo lepszą kontrolę populacji i ochronę przed nielegalnym zabijaniem zwierząt. Za doskonały tego przykład od zawsze służyła Namibia, a od pewnego czasu – także zintensyfikowane polowania komercyjne w Zimbabwe.

Botswanę przez ostatnie kilka lat pochłaniały wewnętrzne konflikty między zwolennikami powrotu do polowań, czyli głównie ludnością zamieszkującą ten kraj, a jego przeciwnikami, reprezentowanymi przez niektóre światowe organizacje ochrony przyrody i zamożne społeczeństwa Ameryki i Europy. Nasilenie odstrzałów selekcyjnych słoni w sąsiednim Zimbabwe doprowadziło do dużego przegęszczenia ich populacji w dolinie Okawango, przez co – jak się możemy domyślić – wzrosła skala konfliktów i szkód powodowanych przez te największe ssaki lądowe. Dodatkowo kłusownictwo, nad którym nikt nie ma kontroli, zaczęło na przestrzeni lat przyjmować coraz to bardziej bezczelną formę.

Ciekawe, czy Botswana wytrwa w swoim postanowieniu czy wzorem polskiej sytuacji z odstrzałem łosi szybko się ugnie pod zielonym sztandarem. Jedno nie ulega wątpliwości – tamtejsza ludność jest bardzo zdeterminowana, a dobrze przeprowadzone polowania komercyjne nie dość, że pozwolą w pewnym stopniu zapanować nad populacją, to jeszcze przyniosą wymierne korzyści lokalnemu społeczeństwu.

Nie należy się dziwić, gdy ktoś się nie zgadza z odstrzałem słoni. Te majestatyczne zwierzęta żyją w skomplikowanych komórkach socjalnych, które można nazwać rodzinami. Siła relacji między poszczególnymi osobnikami jest wręcz niespotykana. Długowieczność sprawia, że ze słoni bije również niesamowita mądrość i ma się wrażenie, że potrafią czytać i rozumieć intencje ludzi spotkanych w buszu. Sam niejednokrotnie tego doświadczyłem, co nieraz opisywałem na tym blogu. Jednak z drugiej strony zagęszczenie tych zwierząt w niektórych regionach Zimbabwe i Botswany kilkanaście albo kilkadziesiąt razy przewyższa to gwarantujące swobodną koegzystencję z ludźmi, co stwarza realną potrzebę selekcji populacji. Jeśli przy okazji zyskałaby na tym lokalna społeczność, to wydaje się to salomonowe rozwiązanie. Pamiętajmy też, że przegęszczenie nigdy nie jest dobre również od strony zdrowotnej populacji. Za przykład niech posłuży ten nasz nieszczęsny łoś nad Biebrzą, w ostatnim czasie borykający się z chorobami i widocznym spadkiem kondycji.

Botswano, trzymamy za ciebie kciuki!

Jakub Piasecki

Czytaj więcej

Przez suszę konieczna redukcja pogłowia zwierzyny

W Kambaku deszcz nie przyszedł przed nadejściem pory suchej. Niestety spełnił się najczarniejszy scenariusz – pożywienia nie starczy dla wszystkich dzikich mieszkańców tego terenu. To już jest pewne. Normalny roczny opad w Kambaku wynosi 700–900 mm, jak pamiętam, zdarzało się też powyżej 1450 mm. W tym roku szacuje się, że w regionie spadło zaledwie 170 mm deszczu! Od strony łowieckiej konieczna staje się więc wzmożona redukcja gnu oraz elandów. Te dwa gatunki antylop oraz guźce jako pierwsze zareagują na brak pokarmu i u schyłku pory suchej zaczną masowo padać z osłabienia (a pisząc dosadniej – z głodu).

Po sezonie polowań dla gości z zagranicy intensywną redukcję – oczywiście zgodnie z regułami selekcji i z zachowaniem trzonu populacji, który zagwarantuje jej rozwój wraz z nastaniem pory deszczowej – przeprowadzą gospodarze farmy Kambaku. Sytuacja nieciekawie odbije się także na bawolcach krowich (ang. hartebeest). Końcówka października oraz listopad to będą prawdziwe żniwa dla lampartów, gepardów i szakali. Można z całą pewnością założyć, że drapieżniki szybciej i intensywniej przystąpią do rozrodu ze względu na większy niż zazwyczaj sukces łowiecki. Zdecydowanie najlepiej w tej sytuacji poradzi sobie populacja oryksa. Te naturalnie zamieszkujące półpustynie antylopy są przyzwyczajone i fizjologicznie przystosowane do trudnych, wręcz ekstremalnych warunków bytowania.

Tak więc można śmiało powiedzieć, że kryzys wynikający z braku opadów w porze deszczowej dotknie wszystkich mieszkańców sawanny, choć nie w takiej samej skali. Hodowcy bydła mają się dużo gorzej. Trzeba pamiętać, że namibijska sawanna to również tradycja wypasu krów, owiec i kóz. Te zwierzęta nie potrafią tak jak antylopy radzić sobie z brakiem pożywienia. Wielu hodowców w tym momencie zostało zmuszonych do likwidacji całych stad, nierzadko stanowiących majątek pokoleniowy. Pogarszająca się sytuacja i olbrzymia podaż oczywiście sprawiły, że cena skupu żywca czy mięsa spadła do tak niskiego poziomu jak nigdy. Dlatego położenie hodowców, którzy w nadziei na deszcz czekali do końca z likwidacją swoich stad, jest dramatyczne. Pozostaje nam współczuć oraz wierzyć, że grudzień przyniesie obfite deszcze (pora deszczowa w Namibii, u podnóża Waterbergu, zaczyna się w listopadzie i trwa do końca marca), a następny sezon pozwoli wrócić do normy.

Na pocieszenie trzeba dodać, że niektórzy wolni mieszkańcy sawanny nic sobie nie robią z dramaturgii sytuacji i bawią się w najlepsze, co widać na poniższym zdjęciu ilustrującym akt płciowy żółwi lamparcich.

Jakub Piasecki

Czytaj więcej