Ze skutych lodem Mazur prosto do afrykańskiego buszu

Nareszcie wylądowaliśmy, po ponad dwóch dniach podróży, z ośnieżonych i mroźnych Mazur dotarliśmy do Namibii. Już na samym lotnisku niemal zwalił nas z nóg żar lejący się z nieba. Ludzki organizm ciężko znosi błyskawiczną zmianę z ujemnych temperatur do +40°C w cieniu. Szok, błyskawiczna utrata wody i zawroty głowy – to pierwsze uczucia, które towarzyszyły nam po postawieniu stóp na Czarnym Lądzie. Dla tutejszej ludności niezwykle zabawny musiał się wydać obrazek dwojga młodych ludzi trzymających się za ręce, którzy wysiedli z samolotu wprost w ten ukrop ubrani w polary i zimowe kurtki. Z Windhoek czekała nas jeszcze czterogodzinna podróż samochodem do Otjiwarongo (250 km) – największego miasta w regionie Otjozondjupa, a następnie do oddalonej o kolejne 130 km farmy turystyczno-myśliwskiej Kambaku.

Kambaku jest położone na 8 tys. ha sawanny, czyli zajmuje obszar dwóch przeciętnych obwodów łowieckich w Polsce. Ten region Namibii charakteryzuje ogromne zróżnicowanie przyrodnicze. Cały teren pokrywa zwarty busz składający się z ponad kilkudziesięciu gatunków akacji. Podobne zróżnicowanie dotyczy warstwy krzewów i traw. Czerwona, bardzo żyzna ziemia, bogata w części ilaste tworzy wraz ze skałami twarde, często trudne do pokonania podłoże. Olbrzymie, nieprzebyte równiny mieszają się tu z wysokimi, skalistymi górami. Kambaku to jedna z farm leżących u podnóża Waterbergu – najbardziej znanego pasma gór skalistych w Namibii. Źródła literackie i żywe myśliwskie legendy mówią, że żyją tam największe antylopy świata o niespotykanych rozmiarach – to prawda, niemal każde zwierzę na farmie jest o ok. 1/3 większe, niż podają przewodniki po Afryce.

W Kambaku prowadzi się rozmaite aktywności myśliwsko-turystyczne. Ogrom przestrzeni wykorzystują zarówno fanatycy jazdy konnej i myśliwi, jak i wielbiciele pieszych wycieczek, rowerzyści, fotograficy oraz inni pasjonaci. Pośród bezkresnych przestrzeni każdy może poczuć się wolny na łonie dzikiej przyrody. Obszar farmy jest podzielony na tak samo atrakcyjne pod względem przyrodniczym areały, dzięki czemu nikt nie wchodzi sobie w drogę. I tak zresztą byłoby to bardzo trudne, ponieważ przemierzając teren Kambaku, przez cały dzień można nie usłyszeć żadnego dźwięku stworzonego przez ludzką cywilizację. Niesamowite jest to, że gdy przebywa się w takiej dziczy, już po tygodniu ludzkie ucho, nieobarczone dźwiękami telefonów komórkowych, staje się jakby wrażliwsze. Powoli docierają do nas setki przedziwnych odgłosów sawanny. A jest czego słuchać – dzikie zwierzęta towarzyszą mieszkańcom farmy praktycznie cały czas. Koniecznie trzeba podkreślić, że są to dzikie zwierzęta, które po prostu adaptują się do przebywania z ludźmi. Ten niesamowity proces trwa od lat i jest możliwy tylko dzięki twardym zasadom dotyczącym polowania i poruszania się po farmie.

Wokoło całej mieszkalnej części Kambaku, tworzącej jakby małą wioskę (hotel, warsztaty, biuro, budynki pracownicze, pralnia, chłodnia, rzeźnia itp.), znajduje się strefa o powierzchni 3 tys. ha, kompletnie wyłączona z działalności myśliwskiej – jest to strefa użyteczności turystycznej. Wszystkie antylopy, jakby wiedząc o braku myśliwych na tym obszarze, akceptują obecność zwykłych turystów. Pozostałe 5 tys. ha wykorzystuje się do polowań komercyjnych, a także w celu redukcji pogłowia niektórych gatunków. Na farmie obowiązuje bezwzględny zakaz strzelania z samochodu, dlatego właściwie wszystką zwierzynę strzela się z podchodu, starając się być niezauważonym. Dzięki temu polowanie jest nieco trudniejsze, ale daje niespotykaną satysfakcję i zapada w pamięć na lata. W Kambaku kładzie się bardzo duży nacisk na profesjonalizm oraz zgodność wszelkich działań z otaczającą dziką przyrodą.

By w pełni przybliżyć zagranicznym gościom dziką przyrodę, Kambaku od roku realizuje projekt polowań komercyjnych na nietrofealną zwierzynę w specjalnie do tych celów przystosowanym obozie w buszu. W praktyce wygląda to tak, że myśliwych razem z przewodnikami oraz tropicielem wywozi się do serca buszu, gdzie czekają na nich kwatery o europejskim standardzie. To doskonałe miejsce do całkowitego wyciszenia oraz wsłuchania się w odgłosy dziczy. Myśliwy jakby cały czas uczestniczy w polowaniu. Wstając rano, jest już na łowieckim szlaku, a wieczorami opodal ogniska wsłuchuje się w „klikanie” starych elandów przemierzających busz. Gdybym sam miał podsumować uczucia towarzyszące takim łowom, to zdecydowanie kluczową rolę grałyby dwa słowa: wolność oraz swoboda. Wydaje mi się, że tak wolny i swobodny jako myśliwy człowiek czuje się jedynie pośród tysięcy hektarów nieprzebytej sawanny, która zawsze jest nieprzewidywalna.

W takich właśnie warunkach przyszło nam pracować. Realizujemy z żoną projekt modernizacji oraz przebudowy infrastruktury drogowej i myśliwskiej w Kambaku. Każdy dzień przynosi nam mnóstwo przygód, wrażeń i nowości kulturalnych. Wieczorem zasypiamy ze stadem gnu stojącym nieopodal naszego okna, a gdy wczesnym rankiem ruszamy do buszu, towarzyszą nam gwałtowne „chrapania” zdziwionych impali. Cały dzień bez przerwy otacza nas dzicz, której powoli się uczymy i którą staramy się zrozumieć.

Jakub i Paulina Piaseccy

Czytaj więcej