Prawdziwa selekcja

Kambaku ma szeroką ofertę myśliwską. W tym roku bardzo dużym zainteresowaniem cieszy się tzw. polowanie selektywne.

Jest to propozycja łowów bez konieczności kupna trofeum. Z tej możliwości najczęściej korzystają wytrawni nemrodzi, którzy kwintesencję myślistwa widzą w samym polowaniu. To niskobudżetowa forma przeżycia ciekawej przygody, ponieważ od normalnych kosztów polowania w Afryce odpadają nam: koszt trofeum, koszt preparacji oraz koszty certyfikacji i transportu. Przyjeżdżający goście mieszkają we wspomnianym przeze mnie w jednym z poprzednich wpisów obozie safari umieszczonym w buszu („Safari camp” z 15 lutego br.). Przez kilka dni myśliwy jest więc kompletnie wyrwany z otaczającego świata.

Selektywne polowanie ma na celu wyeliminowanie niepożądanych osobników poszczególnych gatunków antylop. To wyższa szkoła jazdy, ponieważ nie wystarczy podejść stada, ale należy tego dokonać w taki sposób, żeby zwierzęta nie zorientowały się o obecności myśliwych. By zrobić to poprawnie, potrzeba dużo czasu.

Selekcjonowanie jeleni jest znacznie prostsze, bo niekiedy wszystko widać na pierwszy rzut oka. Tutaj jest sporo trudniej, zwłaszcza dlatego, że w odróżnieniu od jeleni selekcjonuje się również samice (i to nie teoretycznie, ale praktycznie). Chcąc ułatwić myśliwym zadanie, wpadliśmy na pomysł (który dobrze się sprawdza) zbudowania w buszu czatowni w miejscach przemieszczania się antylop. Kryjówki te są zrobione z gałęzi i liści, dzięki czemu zwierzęta zachowują się swobodnie, a myśliwi mają więcej czasu na poprawną selekcję i komfortowy strzał. Czatownie oraz wykładana sól pozwalają również na manipulowanie rozmieszczeniem antylop na farmie, co podczas suchych lat, takich jak tegoroczne, może ocalić zwierzynę przed głodem.

Dla mnie polowanie selektywne to kwintesencja myślistwa, a myśliwy potrafiący dobrze selekcjonować to skarb. Goście z Europy, którzy wykupili właśnie tę formę polowania w Kambaku, są zachwyceni. Polowanie selekcyjne przełamuje stereotyp polowania w Afryce, że myśliwy ma tu wszystko podane na talerzu i że bardzo łatwo jest coś strzelić. Tak naprawdę w ciągu tygodnia zdarza się, że z kilkudziesięciu sytuacji strzeleckich łowca wykorzysta tylko dwie czy trzy. Na koniec, po siedmiu dniach tropienia i dziesiątkach kilometrów skradania po buszu, satysfakcja z upolowania bardzo starej, uwstecznionej krowy oryksa jest równie duża co po strzeleniu trofealnego byka.

Kuba Piasecki

Czytaj więcej

Safari camp

Na południu farmy, pośród rozpościerających się po horyzont traw i camel thornów (rodzaj akacji), znajduje się wspomniany przeze mnie w pierwszym wpisie obóz safari. Właściwie całe obozowisko składa się z trzech dwuosobowych domków o europejskim standardzie mieszkalnym oraz wspólnej kuchni. Myśliwi mają również do dyspozycji miejsce ogniskowe z widokiem na sawannę.

W tym obozie polowanie nigdy się nie kończy. W nocy odgłosy buszu napawają spokojem, a rano, zaraz po otwarciu oczu, słychać antylopy uciekające z okolicy. Ciekawym pomysłem jest odbicie na chodniku tropów niemal wszystkich zwierząt żyjących w Kambaku. Dzięki temu myśliwy, ruszając o poranku na miejsce zbiórki, wie, na co zwracać w buszu uwagę. Warto także wspomnieć o sposobie zwożenia strzelonej zwierzyny – po udanych łowach trafia ona do wioski, gdzie tuż przy chłodni znajduje się specjalnie przygotowane miejsce do patroszenia. W Kambaku kładzie się bowiem bardzo duży nacisk na jak najlepsze wykorzystanie tuszy. Gościom serwuje się cały wachlarz dostępnej na farmie dziczyzny przygotowanej przez utalentowanych kucharzy.

Myśliwy, który przyjeżdża do obozu safari, jest praktycznie wyrwany z otaczającego świata. Cały czas przebywa z trackerami i profesjonalnymi myśliwymi – jeżeli nie poluje, to słucha łowieckich historii. Swoboda, wolność, autentyczność – to odczucia, które towarzyszą każdemu w tym myśliwskim sanktuarium. Mnie najbardziej ujmuje funkcjonalność obozu. Jego położenie na farmie sprzyja kolekcjonowaniu łowieckich przygód przez całą dobę.

Na koniec dodam, że bezcenne są chwile spędzone w obozie wieczorami, po polowaniu, w gronie przyjaciół, gdy siedzimy przy żarzących się polanach pachnącego egzotycznego drewna, nad którym przyjemnie skwierczą żeberka z afrykańskiej owcy.

Jakub Piasecki

Czytaj więcej