Nadszedł długo wyczekiwany moment – przyszły wizy do Namibii. Za miesiąc ruszamy do Kambaku! Po raz kolejny przestrzenie sawanny staną otworem przed spragnionymi przygód myśliwymi z Polski. Po raz kolejny poranek przywita wielkie czerwone słońce i przestanie się liczyć cokolwiek oprócz polowania. Po raz kolejny rozgrzaną ziemię zbroczą krople potu, a paka cruisera ugnie się pod tym, co pokonamy na gruncie. Choć tym razem droga do mojego drugiego domu była usłana gwoździami, o czym w niniejszym wpisie.
Przestrzegam wszystkich w najbliższym czasie wybierających się do Namibii bądź planujących taką podróż – nie lekceważcie procedury wizowej. Ten standardowy punkt każdego wyjazdu, opanowany przeze mnie na przestrzeni lat niemal do perfekcji, w tym roku stał się gehenną. W ambasadzie Namibii w Berlinie, w której musimy się ubiegać o wizy, zmienili się pracownicy odpowiedzialni za ten proces. Przyznam, że zawsze był problem, aby się tam dodzwonić czy załatwić coś konkretnego bez konieczności podróży do stolicy Niemiec, jednak teraz uzyskanie wizy to droga przez mękę. Jakie zaszły zmiany? Po pierwsze, procedura dotąd trwająca nie więcej niż tydzień wydłużyła się do tygodni. Po drugie, pracownicy wymagają dokumentów, o jakich nie ma mowy we wniosku wizowym. Po trzecie, życzą sobie dwóch wypisanych ręcznie egzemplarzy podania wizowego (o czym również nie znajdziemy wzmianki na stronie, tak jak o tym, że dokument potwierdzający ubezpieczenie musi zostać przetłumaczony na język angielski i zatwierdzony przez tłumacza przysięgłego). Opłata konsularna za otrzymanie jednokrotnej wizy wzrosła z 50 do 80 euro, natomiast wizy wielokrotnej Polacy w ogóle nie mogą uzyskać. Powiem szczerze, że jak na kraj, którego budżet mocno się opiera na turystyce, jego ambasada skutecznie zniechęca do wyjazdu. Wydaje mi się, że przyczyn tej sytuacji znalazłoby się kilka – nowi pracownicy, strach Namibii przed nielegalną imigracją, obecna przepychanka tego kraju z Niemcami o reparacje wojenne za zbrodnie na ludności Damara i Nama czy chociażby wzrost wykładniczy turystów odwiedzających to afrykańskie państwo. Jedno jest pewne – nas, Polaków, każdego roku dociera do Namibii bardzo wielu. Wystarczy popytać wśród znajomych myśliwych lub podróżników, by uświadomić sobie, że to jeden z głównych celów w Afryce. Szkoda, że obietnice stworzenia ambasady Namibii w Polsce pozostały tylko obietnicami. Osobiście wolałbym ambasadę Namibii w Polsce niż program 500+, ale nie mieszajmy w to polityki.
Podsumowując, jeśli wybierasz się do Namibii, to co do wizy mogę dać dwie rady. Przede wszystkim nie rezygnuj z wyjazdu do tego niepowtarzalnego kraju tylko dlatego, że teraz trudniej uzyskać zezwolenie – Namibia wynagrodzi Ci to wspomnieniami na lata. Ponadto zleć uzyskanie dokumentu firmie, która zajmuje się tym zawodowo (to dużo droższa opcja, bo prowizje pośredników konsularnych potrafią być zabójcze) albo zajmij się tym sam odpowiednio wcześniej, nie zostawiaj tej sprawy na sam koniec. Jeżeli potrzebujesz w tej kwestii wskazówki czy pomocy, to napisz – zawsze niezobowiązująco i chętnie pomogę, jak tylko będę potrafił.
Już niedługo kolejne przygody na Czarnym Lądzie. Od polowania na bawołu czuję nieustanny głód Afryki. Na myśl o tym, że wkrótce usłyszę klikanie ongarangombe, nie potrafię wysiedzieć w miejscu. Mama Namibia wzywa mnie kolejny raz, a ja już nie mogę się doczekać! Zapraszam do śledzenia naszego wyjazdu na blogu i YouTubie. Tym razem chcę pokazać Afrykę z innej perspektywy.
Jakub Piasecki
Facebook
Google+
Pinterest
E-mail
Czytaj więcej