Namibia czeka!

Nie będę komentował rzeczywistości łowieckiej, w której się znaleźliśmy pod koniec roku. Szkoda się użalać na coś, na co nie mamy żadnego wpływu.

Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi w obecnym czasie, czuję w kościach zbliżającą się odwilż i nowy początek. Można by zapytać, skąd to pozytywne myślenie zaraz po wprowadzeniu kolejnych restrykcji rządowych, które uderzyły bezpośrednio w branżę turystyczną, w tym organizatorów turystyki myśliwskiej. Otóż w ostatnich tygodniach dużo pytacie o Afrykę, o sytuację w Namibii, o nowe obwody i możliwości polowania na Czarnym Lądzie. Widzę, że wielu z was tak jak mnie silnie ciągnie ku nowym przygodom łowieckim. Chyba powoli wszyscy stajemy się przemęczeni trwającym stanem, tym bardziej że poza samą sytuacją epidemiczną podlegamy również pandemii paniki nakręcanej przez media.

Nadchodzą święta Bożego Narodzenia, zbliża się koniec roku, który będzie świętowany inaczej niż zwykle, a mimo to gdzieś głęboko w nas tkwi naturalna potrzeba planowania nowych wyzwań łowieckich. Po takich, nazwijmy to, zwrotach akcji, z jakimi mamy do czynienia w ostatnich miesiącach, trzeba sobie jasno powiedzieć, że trudno przewidzieć, co dalej. Ale kto nam zabroni snuć projekty i marzyć o polowaniu na skąpanym w słońcu bezkresie sawanny? Jeżeli już się oddajemy takim rozważaniom, to chciałbym przytoczyć słowa jednego z czytelników bloga, z którym rozmawiałem kilka dni temu: „Chyba jak nigdy wcześniej pandemia uświadomiła wielu z nas, że życie jest bardzo krótkie i kruche. Trzeba korzystać z każdej możliwości, żeby spełniać swoje marzenia, bo nawet nie zorientujemy się, jak już będzie za późno”. Nic dodać, nic ująć.

Jak już wspominałem w poprzednim wpisie, sytuacja w Namibii wydaje się pod kontrolą. Połączenia lotnicze na przyszły rok wyglądają już nieco optymistyczniej. Pojawiło się ich więcej niż jeszcze parę tygodni temu, cena również jest przystępniejsza. Przekraczanie granicy trwa dłużej, ponieważ wszystko zostało obwarowane restrykcjami sanitarnymi. W tym momencie jedynym utrudnieniem jest zrozumiały wymóg posiadania zaświadczenia o teście na COVID-19 wykonanym na maksymalnie 72 godziny przed wjazdem do Namibii.

Jeśli chodzi o Kambaku, to czas pandemii obsługa farmy wykorzystała na remont infrastruktury, więc stałych bywalców na pewno zaskoczą nowe standardy. Sezon deszczowy, który obecnie trwa, jest zadowalający. Już teraz widać, że populacje głównych gatunków antylop – elanda, impali, gnu pręgowanego (zwanego też błękitnym) oraz oryksa – się wzmocniły, co tym bardziej nastraja do planowania safari. Wydaje się, że w tym sezonie dużą popularnością będą się cieszyć łowy selekcyjne, które są przystępniejsze cenowo, a jednocześnie gwarantują niezapomniane wrażenia myśliwskie. W następnym wpisie, już po Nowym Roku, postaram się przedstawić aktualną sytuację związaną z liczebnością słoni w obwodach łowieckich w Zimbabwe.

Czytelnikom bloga i „Braci Łowieckiej” oraz wszystkim koleżankom i kolegom po strzelbie chciałbym złożyć szczere, najlepsze życzenia świąteczno-noworoczne. Niech święta przyniosą narodziny nadziei, która jest nam wszystkim potrzebna. Życzę wam, aby obwarowany restrykcjami sylwester zakończył ten specyficzny, a dla wielu wręcz fatalny 2020 r. i otworzył nowy, 2021 r., który okaże się lepszy pod każdym względem. Marzy mi się, żeby nowy rok był czasem zjednoczenia środowiska myśliwych we wspólnej walce z niekorzystnymi dla nas zmianami prawnymi.

Niech wszystkim koleżankom i kolegom bór i busz darzą!

Jakub Piasecki

Czytaj więcej

To jest Namibia – tu się poluje!

Chyba każdego z nas doprowadza do irytacji wszędzie widoczna nagonka medialna na myśliwych oraz wydarzenia związane ze zmianami prawa łowieckiego. Co tydzień coraz to bardziej kontrowersyjne i oderwane od rzeczywistości projekty zostają poddane pod dyskusję, za którą nawet mediom trudno nadążyć. Gdzieś na górze toczy się rywalizacja polityczna. Wciągnięto do niej nas, myśliwych, bez naszej zgody. Najsmutniejsze jest to, że słów rzemieślników w tej dziedzinie nikt nie słucha. Okazuje się, że politycy, aktorzy i celebryci wiedzą na temat przyrody więcej niż leśnicy i myśliwi. W rezultacie to ludzie stojący z boku, niemający pojęcia o łowiectwie, próbują nam mówić, jak mamy wykonywać polowanie. W tym wszystkim nawet ślepy zobaczy i głuchy usłyszy, że w tle tej walki znajdują się pieniądze i władza, a nie unikatowa przyroda. Lękiem napawa to, że gdy przetrwamy tę batalię polityczną, którą górnolotnie nazywa się „o dobro przyrody”, za jakiś czas przyjdą nowi i w ramach zemsty na poprzednikach znowu wywrócą wszystko do góry nogami.

W kontrze do tego postawmy – jak się często mówi – „zacofaną” Afrykę, a zwłaszcza jej południową część. Po medialnej awanturze dotyczącej słynnego lwa Cecila i żyrafy strzelonej przez amerykańską dianę na świecie zawrzało. Ekolodzy z państw oddalonych o tysiące kilometrów od Afryki podważyli sensowność tamtejszych łowów, przez co kraje Afryki Południowej jeden po drugim jak domino zaczęły zakazywać komercyjnych polowań na swoim terytorium. Oczy myśliwych z całego świata zwróciły się w kierunku RPA i Namibii, które nie poszły z tym ekologicznym trendem. Radością i dumą napawa oficjalne stanowisko Namibii przedstawione w tym czasie przez prezydenta kraju oraz przewodniczącego Namibijskiego Stowarzyszenia Profesjonalnych Myśliwych (NAPHA). Zwracają oni uwagę, że polowanie, które przybierało różne formy na przestrzeni lat, to nieodzowny element kultury tego państwa. W telegraficznym skrócie odpowiedź Namibii skierowana do przeciwników myślistwa brzmi: to jest Namibia – tu się polowało, poluje i będzie polować. Koniec dyskusji.

Jednocześnie to właśnie Namibia może się pochwalić najbardziej ekskluzywnymi i najdroższymi łowami na świecie na nosorożca czarnego. Środowisko pseudoekologów jest oburzone, jak w dobie sponsorowanego z Dalekiego Wschodu kłusownictwa na ten gatunek można na niego komercyjnie polować. Okazuje się, że raz na kilka lat rząd Namibii organizuje łowy na starego samca, który i tak, i tak by niebawem zdechł. Wpływy z tego polowania są tak kolosalne, że wystarcza na wprowadzanie coraz to nowych programów ochrony tego gatunku. Co ciekawe, kraje Afryki Południowej, które zrezygnowały z polowań komercyjnych, powoli starają się wrócić do starej praktyki. Okazuje się, że tam, gdzie polowania nie uregulowano jasnym i przejrzystym prawem, szybko rozwija się kłusownictwo i pojawia szereg problemów z nim związanych.

Wracając do kraju – problemy z wilkami, sztucznie podtrzymywane moratorium na łosia, ciągłe tłumaczenie się przed społeczeństwem z bycia myśliwym, opluwanie i szykany ze strony ludzi niepotrafiących odróżnić sarny od jelenia… A wystarczyłoby zostawić łowiectwo ludziom, którzy się na tym znają. Tu jest Polska – tu się polowało, jeszcze poluje i może w przyszłości będzie polować…

Jakub Piasecki

Czytaj więcej

Impale

Spośród wszystkich antylop występujących w Kambaku impala – zwierzę niezwykle wdzięczne, wielkością przypominające daniela – budzi duże zainteresowanie wśród przyjeżdżających tu europejskich myśliwych. Dla samców charakterystyczne są przepiękne karbowane i zakręcone rogi, które z wiekiem stają się grubsze u nasady, dłuższe i bardziej podkręcone. Każdy, kto spróbował polowania na impalę, myślami będzie ciągle wracał do momentu, w którym byk w końcu wystawił się na strzał.

Właśnie zbliża się okres godowy tych antylop i codziennie słyszymy pod swoim oknem charczenie oraz niskie chrząkanie przypominające szczekanie agresywnego psa. Ten niepozwalający spać harmider powodują samce, które straszą konkurencję kręcącą się wokół wywalczonej grupy samic. Ruja impali to prawdziwe widowisko, jednak ze względu na to, że odbywa się w godzinach późnowieczornych bądź wczesnoporannych, trudno je uchwycić na fotografiach.

Impalom w buszu zagrażają nie tylko lamparty i gepardy, lecz także grupy szakali, a nawet pytony (niedawno w Kambaku jeden z takich 4-metrowych węży pożarł dorosłą samicę). Naturalnie antylopy te dożywają wieku 14–15 lat. Ich pokarm składa się głównie z traw, ale bardzo ważnym elementem diety są również młode pędy akacji. W czasie kryzysu (zima po bezdeszczowym lecie), ze względu na brak świeżej trawy, zwierzęta te „przerzucają” upodobania jedzeniowe na pędy większości gatunków akacji porastających nasz teren.

Populacja impali w Kambaku jest stabilna zarówno ilościowo, jak i wiekowo oraz płciowo. Oznacza to, że mimo wyjątkowej presji, jaką wywierają na ten gatunek lamparty, rozmnaża się on prawidłowo, a my coraz częściej obserwujemy mocne, piękne byki.

Paulina Piasecka

 

Czytaj więcej

Niesamowity początek

To był nasz trzeci dzień pracy w buszu. Przygotowywaliśmy z Pauliną inwentaryzację wszystkich dróg farmy. Dochodziła godz. 17.30, kiedy wracaliśmy samochodem do domu. Nagle – niesłychane spotkanie! Wjechaliśmy zza zakrętu prosto na olbrzymiego lamparta, który siedział na dopiero co upolowanym strusiu. Zdążyłem jedynie krzyknąć do żony: „Patrz, lampart!”. W tym samym czasie wielki drapieżnik przeszył drogę tuż przed maską naszego auta. Niesamowity fart. Ostatnio, gdy byłem na farmie trzy miesiące, widziałem tego niezwykle skrytego i inteligentnego zwierza tylko raz, a tu trzecia wycieczka do buszu i spotkanie oko w oko z bardzo bliska. Chciałem zatrzymać się na chwilę przy dogorywającym strusiu, ale moja żona była trochę przerażona po tej przygodzie, więc pojechaliśmy dalej.

Po powrocie na farmę dostałem od szefa zlecenie – do kuchni pilnie potrzebny jest jednoroczny oryks. Następnego dnia bardzo rano wybrałem się w znane mi miejsce, gdzie często spotykałem te antylopy. Tak było i tym razem. Udało mi się podejść całe stado, do wyboru do koloru. Padło na rocznego samca. Gdy załadowałem zwierza na samochód, w głowie kłębiły mi się różne myśli: jechać najprostszą drogą, żeby szybko uporać się ze skórowaniem, czy może sprawdzić, jak wygląda po nocy struś upolowany przez lamparta? Ciekawość wygrała. Jednak gdy dotarłem na miejsce, po strusiu nie było śladu, za to spotkałem Zandre i Horsta – myśliwych z farmy. Powodem ich wizyty był ranny byk impali, którego robotnicy widzieli z rana ze strużką krwi ściekającej z karku. Przyłączyłem się do poszukiwań, by jak najszybciej ulżyć zwierzęciu w cierpieniach, ponieważ myśliwi nie mogli go znaleźć. Przemierzając z Zandre busz w miejscu, gdzie ostatni raz widziano ranne zwierzę, fartownie natknęliśmy się na stado impali. Jednak wszystkie osobniki były zdrowe. Nieoczekiwanie zza krzaczastej akacji wysunął się byk z zaczerwienionym karkiem. Cała akcja trwała moment. Zandre krzyknął: „This one!”. Samiec zaczął odchodzić. Rzuciłem sztucer na pastorał. Jedno spojrzenie. Strzał. Leży. Myśleliśmy, że ranę zadał inny byk podczas walki o samice, ale okazało się, że impala została poharatana przez pazury i kły lamparta. Jakimś cudem udało jej się wymknąć, lecz rany były na tyle ciężkie, że bardzo osłabiły zwierzę. Moja pierwsza impala w życiu – i to w dodatku takie piękne trofeum.

Gdy wracaliśmy, cały czas w duchu dziękowałem lampartowi i swojej ciekawości, przez którą wybrałem dłuższą drogę do domu.

Jakub i Paulina Piaseccy

Czytaj więcej