Potrzebna pomoc dla Marceliny

Ten wpis będzie zupełnie inny niż pozostałe. Jesteśmy już razem ponad pięć lat. Wszystko zaczęło się od naszej – mojej i mojej żony Pauliny – rodzinnej wyprawy do Namibii. Przez 12 miesięcy na bieżąco opowiadaliśmy o życiu w afrykańskim buszu, polowaniach oraz wielu naszych przygodach. Zapamiętaliśmy to jako wspaniały czas. Dzięki luźnej formie bloga mogłem bez skrępowania opowiedzieć wam o Namibii takiej, jaka jest naprawdę, bez zbędnej wazeliny. Ze względu na to, że zawodowo związałem się z organizacją wypraw myśliwskich (nie tylko do Namibii), konwencja bloga się utrzymała, mimo że nasz pobyt w Afryce dobiegł końca. Przez te pięć lat próbowałem zwracać uwagę na kwestie pomijane w mediach, wspominałem o różnych sposobach polowania i podejściu do łowiectwa oraz regularnie przekazywałem wieści z miejsc, z którymi jestem związany na Czarnym Lądzie. Mam nadzieję, że stali czytelnicy doceniają, że bardzo dużą wagę przykładam do tego, by przedstawiać fakty takimi, jakie są, nie słodzę, przyznaję się do błędów, staram się nie lokować produktów ani nie tworzyć z bloga platformy promocyjnej.

Zanim przejdę do meritum, pragnę podziękować wszystkim śledzącym moje wpisy za to, że przez ten czas miałem dla kogo pisać. Jest nas sporo, co tym bardziej motywuje mnie do dalszego działania. A teraz, jak to się mówi, dobijajmy wreszcie do brzegu!

Tym razem chciałbym się zwrócić do was z wielką prośbą o pomoc. Ostatnio odezwał się do nas wierny czytelnik bloga, który towarzyszy nam od początku, ale – co ciekawe – nie jest myśliwym. Maciej, bo tak mu na imię, ma bardzo chorą córkę Marcelinę. Dziewczynka urodziła się z rozszczepem kręgosłupa. Jak łatwo się domyślić, od pierwszego dnia życia dziecku towarzyszą kosztowne operacje i rehabilitacja, która wymaga niemałego nakładu środków finansowych. Rodzice Marceliny wyczerpali już swoje możliwości i szukają pomocy, gdzie się tylko da, wierząc w dobre serca ludzi. Próbują dosłownie wszystkiego. Organizują zbiórki, urządzają licytacje internetowe – cokolwiek, byle uzbierać na kolejną operację dziecka, zaplanowaną już w sierpniu. Dodam tylko, że osobiście znam rodziców dziewczynki i zaświadczam, że to dobrzy ludzie, rzeczywiście będący w potrzebie. Zachęcam wszystkich czytelników, którzy mogą się podzielić groszem, o udzielenie wsparcia Marcelinie. Poniżej podsyłam link do zbiórki.

Zakończę pewnie oklepanym, ale bardzo na miejscu hasłem: „Razem uczyńmy świat lepszym”.

Jakub Piasecki

Leczenie Marceliny można wesprzeć finansowo na: https://www.siepomaga.pl

Czytaj więcej

Pierwsze polowania komercyjne po lockdownie i sytuacja w Afryce

W Europie, mimo że ciągle zmagamy się z pandemią i co chwilę otrzymujemy informacje o kolejnych ogniskach choroby, ogólnie rzecz biorąc życie wraca do normy. Rynek polowań, choć bardzo zachwiany przez COVID-19, powoli się prostuje, o czym na początku tego wpisu. Ze względu na to, że wielu z was zwraca się do mnie z pytaniami o to, jak w okresie pandemii radzi sobie Kambaku oraz jaka sytuacja panuje w Afryce, w dalszej części tekstu postaram się również na nie odpowiedzieć.

Pierwsze polowania komercyjne zorganizowane dla zagranicznych gości już za nami. Można je podsumować dwiema obserwacjami. Co najważniejsze, zauważyłem kierowanie się rozsądkiem przez podprowadzających i wszystkie osoby zaangażowane w organizację polowania. Dbamy o dezynfekcję i środki ochronne, dzięki czemu chronimy siebie i nasze rodziny. Działa to w większości wypadków w obie strony. Jak się okazuje, bez wzajemnych uścisków i dotyków też można przeżyć świetne łowy. Ponadto odpuszczenie polowań na początku sezonu poskutkowało w czerwcu dużo większymi niż oczekiwane rezultatami. Parostki rogaczy w tym miesiącu są już pięknie ubarwione i prezentują się znacznie lepiej niż często blade, jeszcze z resztkami scypułu trofea zdobywane w okolicy 11 maja.

Tak jak przypuszczałem, już teraz widać, że rynek polowań się zmienia. Chętnych z zagranicy do przyjazdu do Polski jest znacznie mniej niż w poprzednich latach, a ich oczekiwania również zweryfikował kryzys wywołany pandemią. Wielu myśliwych szuka oszczędności i na przykład decyduje się na pozyskanie zaledwie jednego, dwóch wyjątkowych trofeów bądź wypatruje wyłącznie najtańszych ofert na rynku. Mimo to wszyscy starają się o stopniowy powrót do normalności, utrzymanie firm oraz zapewnienie płynności finansowej kół łowieckich. Na każdym etapie polowania daje się zauważyć dużą elastyczność i solidarność. Można podsumować to jednym zdaniem – będzie dobrze, niech tylko pozwolą nam wykonywać naszą pracę i realizować swoją pasję.

Teraz co nieco o sytuacji na Czarnym Lądzie. Afrykańskie obwody radzą sobie z pandemią w różny sposób. Za wzór trzeba postawić farmę Kambaku, która zawczasu zadbała o to, by poza turystyką mieć – jak to się mawia – drugą nogę. Już poprzednio pisałem, że sezon deszczowy był w tym roku bardzo obfity, co wykładniczo wpłynęło na przyrost zrealizowany każdego z gatunków antylop zamieszkujących farmę. Redukcję pogłowia bez względu na brak myśliwych komercyjnych trzeba utrzymać na takim samym co dotychczas poziomie. W Kambaku zajmują się tym miejscowi, profesjonalni myśliwi wyłącznie na zasadach selekcyjnych. Jak można przypuszczać, cena dziczyzny uległa załamaniu również na tamtejszym rynku. Jednak Kambaku dwa lata temu uzyskało certyfikat uprawniający do wytwarzania gotowych produktów i półproduktów z mięsa upolowanych dzikich zwierząt. Dzięki temu farma oferuje m.in. takie przysmaki jak gulasz z oryksa czy elanda zarówno w obrębie Namibii, jak i w sąsiednich krajach. Pozwala to zrekompensować część strat wynikających z całkowitego (miejmy nadzieję, że chwilowego) upadku turystyki.

Namibia jest w o tyle dobrej sytuacji, że – jak się wydaje – na jej terytorium opanowano rozprzestrzenianie się koronawirusa. Dlatego dziś w mocy prawnej pozostaje otwarcie granic tego państwa zaplanowane dla ruchu turystycznego z Europy na 30 września br. Przypomnijmy, że liczba zakażonych w Namibii nie osiągnęła 800 osób. Podobnie jest w Zimbabwe, gdzie ta wartość nie przekroczyła 1000 ludzi, choć w przypadku danych z tego kraju można powątpiewać w ich dokładność ze względu na małą liczbę przeprowadzanych testów. Niestety tak dobrych rzeczy nie można powiedzieć o RPA, gdzie liczba zachorowań ciągle rośnie i obecnie nie pozwala na ponowne otwarcie się na turystykę, w tym polowania komercyjne. Wciąż nie wiemy także, kiedy Białoruś i Rosja – również bardzo pożądane kierunki łowieckich wypraw – otworzą swoje granice dla odwiedzających.

Kolejną złą informacją jest to, że spedytorzy trofeów jawnie starają się zrekompensować sobie straty, wyciągając z kieszeni kartę przetargową zwaną „COVID-19” i nawet kilkukrotnie windując stawki za swoje usługi. Jednak aby pozostawić was z pozytywnym przesłaniem, pozwolę sobie zauważyć, że świat nie znosi próżni, więc już niedługo z pewnością pojawi się ciekawa alternatywa dla transportu afrykańskich trofeów.

Mimo wszelkich przeciwności ruszamy pełną parą z polowaniami w Afryce już jesienią br. Zaczynamy od Kambaku w Namibii, a także – jeżeli tylko sytuacja na to pozwoli – od Zimbabwe.

Jakub Piasecki,
Fot. arch. autora oraz farmy Kambaku

Czytaj więcej