Myśliwy myśliwemu wilkiem

Jakiś czas temu, jeszcze w trakcie rykowiska, natknąłem się na kilka zdjęć ciekawych byków jeleni pozyskanych przez naszych kolegów. Coś mnie podkusiło, żeby przejrzeć komentarze pod fotografiami umieszczonymi na myśliwskich stronach w portalach społecznościowych. Sam mam blog, więc wiem, ile szamba wylewa się w internecie na wszystkich publikujących w dobrej wierze, jednak zdumiało mnie nowe zjawisko hejtu między myśliwymi. Postanowiłem nieco więcej czasu poświęcić na prześledzenie komentarzy pod zdjęciami ze strzeloną zwierzyną.

Do tej pory przy tematach dotyczących łowiectwa spotykałem się z walką ideologiczną między pseudoekologami a myśliwymi. Obecnie okazuje się, że najbardziej walczymy sami z sobą z banalnych pobudek – przez zazdrość i w imię pseudopoprawności politycznej. Czy naprawdę tak trudno powiedzieć: „Darz bór, kolego! Gratuluję!”? Czy naprawdę trzeba urządzać coś na kształt rywalizacji w tym, kto jest lepszym i bardziej etycznym myśliwym? Nie od dziś wiadomo, że nad łowiectwem w Polsce wiszą czarne chmury, jednak jak zobaczyć przez nie promień słońca w momencie, kiedy sami siebie obrzucamy błotem? Co pozostało po wzajemnej życzliwości, wpajanej każdemu z nas na kursie dla nowo wstępujących? Przecież nie musimy się wszyscy lubić – wystarczy, abyśmy się szanowali, bo jesteśmy myśliwymi, grupą, którą łączy pasja.

Trollowanie i hejtowanie innych polujących przez część z nas doprowadziły według mnie do smutnej hipokryzji. Myśliwi boją się czy wstydzą przyznać do tego, że są myśliwymi, a z drugiej strony, gdy już św. Hubert podarzy im wyjątkowym trofeum, na siłę dorabiają do tego historię mającą na celu uzasadnić odstrzał. Po przejrzeniu dostępnej w internecie galerii z rykowiska zauważam jedną tendencję – jeżeli na zdjęciu widnieje trofeum medalowe, to prawie zawsze zostaje uzupełnione podpisem w formie tłumaczenia się, że ten byk był już stary, tak stary, że ciągnął łeb po ziemi, i właściwie ulżyłem mu w cierpieniu, że jeszcze jeden rok i by było po nim. Oczywiście obracam to teraz w żart, ale tak to wygląda. Ilu z nas potrafi przyznać, że strzeliło jelenia, bo był wyjątkowy? Piękny? Szczególnie mocny? Jeżeli wykonujemy polowanie zgodnie z prawem oraz prowadzimy odstrzał zgodnie z kryteriami selekcji, to dlaczego mamy się usprawiedliwiać? Przecież pozyskane w taki sposób zwierzę stanowi chlubę, a nie powód do wstydu!

Bardziej mogę zrozumieć to, że ciągle musimy jako myśliwi uświadamiać część społeczeństwa niezwiązaną z łowiectwem. Jednak to, że wewnątrz zrzeszenia jeden przed drugim potrzebujemy udowadniać, że nie jesteśmy wielbłądami, pozostaje dla mnie całkowicie niezrozumiałe. No, chyba że naprawdę każdy z nas chodzi na polowanie, bo musi, wcale tego nie lubi i strzela wyłącznie do zwierzyny, która choruje bądź umiera ze starości, ale za długo nie trzeba dedukować, aby stwierdzić, że tak nie jest.

Dlaczego więc wstydzimy się swojej pasji? Dlaczego wstydzimy się pozyskanej przez nas zwierzyny? Ta pseudoekologizacja łowiectwa prowadzi nas w kierunku obłudy, której dobry przykład stanowią głosy typu: „Dlaczego myśliwi polują na grzywacze, kaczki i gęsi? Przecież te zwierzęta nie wyrządzają szkód w uprawach rolnych!”. Mamy grupę samych myśliwych forsujących polowania wynikające tylko z niby-potrzeb przyrodniczych (co, jak wiemy, jest pojęciem względnym, wielowątkowym). Dlaczego tak niewielu z nas stać na to, by powiedzieć, jak pyszne jest mięso grzywacza i że to wystarczający powód, aby na niego zapolować? Mój nieżyjący autorytet ornitologiczny, śp. dr Marek Keller, choć nie należał do grona myśliwych, to zawsze powtarzał, że wałkowanie tematu polowań na ptactwo to bicie piany, bo wpływ polowania w Polsce na takie ptaki, jak: grzywacze, gęsi czy krzyżówki, powinno się mierzyć w promilach, nie zaś procentach. Więc dlaczego nie mogę z dumą zjeść strzelonego przeze mnie grzywacza, a żeby zachować poprawność polityczną, mogę tonami kupować w marketach ptaszki wyhodowane sztucznie w cyklu miesięcznym?

O ile prościej by było, gdybyśmy się nawzajem bronili w internecie przed atakami ludzi w ogóle niemającymi pojęcia na tematy, na które się wypowiadają. Jeśli myśliwy stałby za myśliwym jak prawdziwy kolega za kolegą, to nie mierzylibyśmy się teraz z takimi problemami dotyczącymi łowiectwa. Obłuda? Może, choć ja wolę określenie „ideał”. Kiedyś wszyscy żyliśmy ideałami i wierzę, że każdy z nas stawał się myśliwym właśnie ze względu na te ideały, które od lat przyświecały naszemu zrzeszeniu.

Jakub Piasecki

Czytaj więcej